Mechanizmami zegarowymi zacząłem się zajmować właściwie przypadkowo. Wykonywałem konserwację skrzynki kwadransowego zegara stołowego warszawskiego zegarmistrza Franciszka Krantza i właściciel zagadnął mnie, czy bym nie mógł zobaczyć, co się tam dzieje w mechanizmie, bowiem kwadranse były niepoprawnie wybijane. Właściwie zawsze intrygowały mnie mechanizmy zegarowe, nie było jakoś okazji zająć się nimi poważnie, więc chętnie skorzystałem z okazji.
Bicie kwadransów udało się usprawnić i tak wciągnęły mnie mechanizmy zegarowe.
Zegarowe zapiski poświęcam pamięci
Franciszka Starowieyskiego
To On bardzo się przyczynił do wciągnięcia mnie w ten tik-takowy świat. Na Jego zegarach zdobyłem wiele doświadczeń. Wielokrotnie też zachęcał mnie żebym coś o tym napisał.
Wreszcie spełniam Jego wolę.
Przypomnę jeszcze moją ogólną zasadę tych pisań: są to tylko moje doświadczenia. Oczywiście trochę też dowiedziałem się od innych, poczytałem też, ale zawsze końcowym etapem było własne doświadczenie i jego efekty tutaj prezentuję. Tak się złożyło, że mój kontakt z zegarami (do tej pory) ograniczony był do domowych zegarów, od tych szesnastowiecznych do tych gdzieś z okolic połowy dziewiętnastego wieku z bardzo nielicznymi egzemplarzami późniejszymi. Jestem świadom tego ograniczenia i jego konsekwencji, ale trudno jest dotrzeć do wszystkiego.
W tej części zapisków zamierzam zająć się kilkoma kwestiami, jak mi się wydaje, ważnymi dla właściciela zabytkowego zegara. Jak nakręcić zegar? Jak ustawić chód zegara? I temu podobne. Niby proste sprawy, ale często wcale nie takie oczywiste.
Kolejnym wątkiem będzie podzielenie się tym, czego normalnie nie można zobaczyć i będzie to odpowiedź na pytanie o to, co jest w środku zegara. W tym momencie ujawnia się bardzo specyficzna, dwoista natura zegarów. Zegary składają się z dwu, właściwie niezależnych, elementów: obudowy/skrzynki i mechanizmu.
Są zegary, w których mechanizm zegarowy jest nieomalże jedynie swoistym bonusem do rozbudowanej kompozycji rzeźbiarskiej.
Dwoista natura zegarów odzwierciedla się także w wiedzy na temat zegarów. Historycy sztuki zajmują się zwykle wyglądem/opisem obudów zegarowych i pomijają mechanizm zegarowy. Zegarmistrze, dla odmiany, koncentrują się na mechanizmach i lekceważą obudowy. Przynajmniej jeśli chodzi o zegarmistrzów nie jest to nic nowego. Gdy się przyjrzeć mechanizmom dawnych zegarów to można odnieść wrażenie, że ich twórcy wręcz nie myśleli o tym, że mechanizm zostanie umieszczony w obudowie i nikt, poza innym zegarmistrzem, nie będzie widział efektów ich pracy. Pracy, która nie ograniczała się do wykonania elementów niezbędnych do działania mechanizmu.
Mało kto odwraca zegar tyłem do frontu, byłoby to zresztą dosyć dziwaczne, a tymczasem za przeszklonymi drzwiczkami tylnymi zegarów stołowych można zobaczyć zdobienia tylnej płyty. Po co to było robione? Kiedyś natknąłem się na informację, że na początku osiemnastego wieku w Anglii zegary stołowe były ustawiane na obrotowych podstawach, ale chyba żadna taka podstawa nie zachowała się. Chociaż należy przyznać, że taka podstawa byłaby bardzo przydatna. Te wczesne zegary nie były zbyt dokładne i wymagały częstej regulacji, a tej dokonuje się przez zmianę długości wahadła, do którego dostęp jest od tyłu.
Są też takie zegary, w przypadku których obejrzenie tyłu wymaga wiele zachodu i zdarza się bardzo sporadycznie.
W typowo francuskich zegarach ściennych ograniczano się do umieszczenia nazwiska zegarmistrza i nazwy miasta (z bardzo charakterystycznym wpleceniem przyimka “a” w pierwszą literę nazwy), w którym działał. Ten system przyjął się także w innych zegarach francuskich.
Bardziej uzasadnione wydają się zdobienia tylnej płyty zegarów kaflowych: właściciel oglądał je za każdym razem, gdy nakręcał zegar. A ponieważ są to zegary z dobowym zapasem chodu to często natykał się na ten widok. Warto zaznaczyć, że żaden z elementów nie ma charakteru jedynie ozdoby, to są części składowe mechanizmu, które są ozdobione.
W zegarach podłogowych, gdzie wyjęcie mechanizmu jest dosyć skomplikowaną operacją, nie spotyka się ozdób tyłu mechanizmu.
I to jest właściwie tyle, co może obejrzeć użytkownik zabytkowego zegara bez wyjmowania mechanizmu z obudowy. Gdy się wyjmie mechanizm można zobaczyć o wiele więcej. Różnym elementom konstrukcji dodawano zdobienia. Końcówka dźwigni przybierała postać głowy ptaka, młoteczek dzwonka stawał się ozdobą, dźwigienka była elementem roślinnym.
Słupki łączące płyty mechanizmu zegarowego przybierały formę wyrafinowanych balasków.
Nie tylko mosiężne słupki miały te balaskowe formy, ale także stalowe osie dźwigienek, czy też wkrętki.
Mając mechanizm zegarowy wyjęty z obudowy można zatem wiele z jego konstrukcji zobaczyć, ale nadal także wiele jest ukryte. Kolejnych “odkryć” można dokonać po zdjęciu tarczy zegarowej. Wtedy ukażą się elementy mechanizmów wskazań czasu/kalendarza i często także sygnalizacji dźwiękowej. Także w tym miejscu dźwignie i zapadki nie są tylko kawałkami metalu.
Pozostał jeszcze ostatni etap eksploracji mechanizmu zegarowego: rozpięcie płyt mechanizmu i zobaczenie jego wnętrzności w pełnej krasie. Tutaj są głównie koła zębate. Mogłoby się wydawać, że niewielkie znaczenie mogą tu mieć zapędy estetyzacyjne ze strony zegarmistrza. Tymczasem wiele udawało się zrobić dawnym mistrzom. Nie wchodząc w szczegóły warto mieć na uwadze, że po formach estetycznych tych części można zazwyczaj określać datę powstania danego mechanizmu.
Szkoda tylko, że często podczas napraw pozostawiano dosyć niechlujne znaki mające ułatwić montaż mechanizmu.
Na zakończenie przykłady konstrukcji zegarowych, które w zamierzeniu twórców miały eksponować konstrukcję mechanizmu jako obiektu estetycznego. Tarcze wskazań są zwykle zredukowane do minimum, podobnie jak płyty mechanizmu. Dzięki temu można także obserwować pracę mechanizmu. Takie zegary są zwane szkieletowymi i były umieszczane pod szklanymi kloszami dla ochrony przed kurzem.
2005 2023
©Copyright Zbigniew Roman, kontakt