Tytułem wstępu kilka słów o demontażu.
Niezmiernie mało jest takich obiektów, wśród tych, które do mnie trafiają, które nie wymagają demontażu pewnych elementów, by zabiegi konserwatorskie były w ogóle możliwe. Nie da się odnowić frontów szuflad komody bez demontażu okuć, nie da się skleić łoża pistoletu bez zdemontowania lufy i innych części metalowych, politurowanie nie zdemontowanych drzwi szafy jest zajęciem nie mającym większego sensu. W niektórych przypadkach zakres demontażu jest podyktowany charakterem obiektu.
Rozpoczęcie prac od demontażu często jest wymuszane samym stanem obiektu. Na zdjęciu z prawej krzesło, które, gdy do mnie dotarło, było już w znacznej mierze zdemontowane. Nie zawsze tak jest, czasami krzesło się kiwa i mimo to, nie sposób je rozmontować. Zdarzają się też niespodzianki, szczególnie w przypadku komód czy szaf. Mebel wygląda zupełnie dobrze, był w codziennej eksploatacji, szuflady dawały się wysuwać, a drzwi otwierać i zamykać (no, może z pewnym trudem) i wystarczy ledwo się do niego dotknąć, a rozsypuje się niczym domek z kart.
Zawsze staram się zdemontować tyle, ile się da. Zdarza się, że w trakcie demontażu dochodzi do uszkodzeń, trudno. Uważam, że jest to tak, jak w trakcie zabiegów medycznych: trzeba uszkodzić, przykładowo, przeciąć powłoki skórne, by usprawnić szwankujący organ wewnętrzny.
Im bardziej uda się zdemontować dany obiekt tym łatwiej będzie wykonać uzupełnienia i naprawy, oczyścić powierzchnie i finalnie wykończyć.
2005 2023
©Copyright Zbigniew Roman, kontakt