Czyszczenie czyli mycie

Ten zapisek (jak i wiele innych)

dedykuję mojej kochanej Żonie.

K+C+K

Czyszczenie, mycie, odświeżanie, czy jakie tam jeszcze inne słowa bywają używane, a w każdym razie chodzi o to, że przedmiot jest brudny, ma brzydką powierzchnię i trzeba coś z tym zrobić. Zwykle mam z tym do czynienia, gdy obiekt trafia do mnie, wyciągnięty z piwnicy, czy też od niefrasobliwych użytkowników. Nawet jeśli nie ma uszkodzeń to może przedstawiać sobą obraz nędzy i rozpaczy. Inną sprawą jest to, że dosyć często właściciele dawnych przedmiotów nie bardzo wiedzą jak czyścić swoje obiekty.

Są też tacy, którzy w chęci dbania o swe zabytkowe meble stosują współczesne środki, które dosyć często są bardzo niebezpieczne dla tradycyjnych wykończeń. Znam już kilka przypadków dosyć skutecznego usunięcia politury za pomocą środka do "pielęgnacji mebli" tyle, że wykonanych z plastyku lub pokrytych lakierem poliestrowym.

Kiedyś znajomi poprosili mnie bym zajął się ich meblem, który był w codziennym użytkowaniu. Było tam trochę uszkodzeń (nic wielkiego), ale, mimo to, że wielokrotnie widziałem ten mebel poprzednio to dopiero oglądając go dokładnie w obliczu prac, które mam przy nim wykonać, zdałem sobie sprawę, jak bardzo jest on brudny. Być może nic bym o tym nie mówił właścicielom, gdyby nie to, że był to mebel jesionowy, a wyglądał jak średni orzech i musiałem ich uprzedzić, że po remoncie mebel będzie o wiele jaśniejszy, bo odzyska swój naturalny, jasnomiodowy kolor. Nie bardzo rozumieli, o co mi chodzi, więc wziąłem chusteczkę, zwilżyłem śliną i odsłoniłem mały fragment powierzchni. Sam się trochę zdziwiłem, że to był aż taki brud (opis reakcji zawstydzonych właścicieli pominę).

Skrzynka zegara miała powierzchnię zachowaną w  dobrym stanie i stąd, mimo ubytków (do uzupełnienia) i nieznacznych przebarwień, zdecydowałem się jedynie na mycie wodne i "dołożenie" politury.

Ten blat spotkało wszystko co najgorsze (poza całkowitym unicestwieniem): przetarcia warstwy wykończeniowej do surowego drewna, zarysowania, wtórne politurowanie, zabrudzenia powierzchni. Typowy przykład kiedy jedynym rozwiązaniem jest całkowite usunięcie warstw wykończeniowych.

Bardzo rzadko słyszę by ktoś mówił o myciu mebli (będę tu używał tego słowa mając na myśli także inne przedmioty). W powszechnym użyciu jest ten zabieg wymieniany w stosunku do malarstwa. Obrazy się myje i jest to normalne. Mechanizmy zegarowe też się myje. Tak samo jest dla mnie normalne mycie mebli w przeciwieństwie do dosyć często stosowanego szlifowania papierem ściernym, czy też cyklinowania. Mebel może być myty, wodą czy też innymi chemikaliami, i nic się złego nie stanie. Ważne jest tylko przestrzeganie dwu podstawowych zasad: nie należy tego robić na słońcu i umyty element należy natychmiast wytrzeć do sucha i tak umieścić/postawić/powiesić by był do niego swobodny dostęp powietrza ze wszystkich stron. Mebel do mycia musi być rozmontowany na ile tylko się da. Jeśli nie wyjmę dna szuflady to woda  dostanie się we wręgi i mogą być problemy. Jest to szczególnie niebezpieczne, gdy drewno jest zdegradowane biologicznie (czytaj zmurszałe) i wtedy bardzo chłonie wodę. Szczęśliwie oprócz wody są także inne chemikalia. Tu uwaga na marginesie, nie będę się zajmował środkami ostrożności, jakie należy stosować (a trzeba!), zostawiam to pod rozwagę każdego zainteresowanego.

Kiedyś, dawno temu, czyściłem powierzchnie przed uzupełnieniem ubytków. Doszedłem jednak do wniosku, że nie jest to dobra metoda.

Myciem mebla zajmuję się, gdy zrobiłem już wszystkie uzupełnienia. Jest to dla mnie wygodne. Brud na powierzchni, stara warstwa wykończeniowa, są dobrym zabezpieczeniem przed klejem, który wypłynął w trakcie moich prac, bez problemów mogę stosować przylepce do pozycjonowania klejonych elementów i tak w ogóle nie przejmować się tym, że dotykam powierzchni akurat niezbyt czystymi dłońmi. Zdarza się, niestety, że dopiero w czasie mycia ujawni się jakiś odspojony fornir. Jest to pewien kłopot, ale mniejszy niż jakby odspojenia w ogóle nie zauważyć. Mycie po zrobieniu uzupełnień ma także tę zaletę, że w jakimś stopniu ujednolica powierzchnię.

Oryginalna powierzchnia jest jednak koniecznym wzorcem kolorystycznym w trakcie dobierania materiału na uzupełnienia. W takim przypadku konieczne jest usunięcie nawarstwionych brudów czy też barwionych politur wtórnie położonych. Robię to jednak tylko na niewielkiej odkrywce.

W tym przypadku umyłem część powierzchni przed zrobieniem uzupełnień. Powodem był stan zachowania powierzchni. Zmleczniała politura (to ten jaśniejszy fragment widoczny na zdjęciu) całkowicie zasłaniała fornir. Uzupełnienia musiałbym robić "na ślepo", by zobaczyć kolor drewna i słoje musiałem odwrócić zwykłą kolejność.

Techniki mycia

Środki czyszczące/mydło

Mycie samą wodą jest chybione, potrzebny jest jakiś środek wspomagający. Od kilku lat używam płynów Contrad 2000 i Depan 2000, zależnie od tego, który jest akurat dostępny. Zdarza mi się też używać mydła w płynie lub płynu do prania. Kiedyś do umycia straszliwie zatłuszczonego blatu użyłem płynu do mycia silników samochodowych, efekt był bardzo dobry. Obojętnie, który środek, postępowanie jest analogiczne: zwilżenie wodą, rozprowadzenie szczotką (taką do mycia naczyń) lub gąbką roztworu środka myjącego, spłukanie i suszenie ręcznikiem. Zwykle myję kilka elementów jednocześnie, co powoduje, że między tymi etapami są przerwy i, jak myślę, tak powinno być. Brud musi mieć czas na rozmięknięcie. Jeżeli efekty nie są zadowalające to powtarzam mycie.

Ta technika umożliwia usunięcie powierzchniowych zabrudzeń. Stosuję ją na surowych powierzchniach, takich jak wnętrza szuflad. Jest także przydatna gdy nie będzie usuwane wykończenie zewnętrzne.


Usuwanie politury, werniksów, lakierów wymaga użycia bardziej agresywnych/inwazyjnych środków.

Amoniak

Przez wiele lat był to mój podstawowy sposób mycia mebli, choć i dzisiaj czasami używam tej techniki. Procedura jest następująca: spłukanie obiektu wodą, w ruch idzie szczotka lub gąbka(chodzi o to, by dokładnie usunąć jakiekolwiek ślady kleju, a także zredukować napięcia powierzchniowe jakie daje kurz), rozprowadzenie szczotką/pędzlem amoniaku (dokładnie: wody amoniakalnej o dwudziestokilkuprocentowym stężeniu) po powierzchni, spłukanie/szczotkowanie finalne. Przerwa między użyciem amoniaku, a końcowym spłukaniem nie może być długa. Jeśli pozostawić taki zaamoniakowany element to wyschnie i nie będzie łatwe usunięcie brudu/warstw wykańczających. Amoniak spisuje się bardzo dobrze, jednak z pewnymi ograniczeniami. Jak rozumiem działanie amoniaku polega na silnej penetracji brudu i warstw wykończeniowych. Jeżeli wykończenie jest spójne, niezniszczone to nie może penetrować i taka politura nie zostanie usunięta. Mówiąc inaczej, świeżo położonej politury nie da się usunąć za pomocą amoniaku. Także stara politura, która była chroniona okuciami, czy też schowana pod innymi elementami nie zostanie usunięta. Zwykle nie stanowi to dla mnie problemu, taki fragment starej politury jest dobrym wyznacznikiem koloru jaki powinienem uzyskać. Amoniak daje także efekt spatynowania wstawek.

Przykład powierzchni umytej amoniakiem. Obszar wykończenia, który był zasłonięty elementem konstrukcyjnym i politura nie uległa degradacji, nie został ruszony przez amoniak. Do tego koloru  dopasowywałem całość wykończenia, co nie oznacza, że cała powierzchnia była finalnie tego koloru: w obrębie osłoniętego obszaru, degradacji (blaknięciu) nie podlegało także drewno, a więc, finalnie, ten obszar także będzie się odróżniać kolorem. Zdarza się, że dzięki tym różnicom kolorystycznym można rozpoznać to, że w meblu zmieniane były okucia, po starych pozostaje ślad, taki, jakby ktoś zrobił odbitkę stykową i jest go bardzo trudno usunąć nawet poprzez szlifowanie.

DMF czyli dimetyloformamid

Praca w masce przeciwgazowej nie jest moim ulubionym zajęciem, a do tego jeszcze pochłaniacze amoniaku bardzo szybko tracą właściwości absorbcyjne i, koniec końców, używając amoniaku nie ma innego wyjścia jak praca w jego oparach. Na krótką metę jest to do wytrzymania, ale bez przesady. Stąd ostatnio moim najczęstszym wyborem do mycia jest DMF, silny rozpuszczalnik, znakomicie rozpuszczający powłoki politurowe (także zupełnie nowe), rozpuszcza także  wiele typów innych powłok lakierowych. Jest wygodny także ze względu na to, że jest rozpuszczalny w wodzie (mycie narzędzi) i alkoholu.

Podobnie jak w przypadku amoniaku, wodą z detergentem usuwam na wstępie z powierzchni ewentualne pozostałości kleju po naprawach. DMF, tak jak amoniak, nie rozpuszcza klei. DMF rozprowadzam po powierzchni pędzlem i odczekuję do momentu, gdy powłoka wykończeniowa zmięknie i da się usuwać. Sposób usuwania rozmiękczonej powłoki zależy od jej grubości. Jeśli jest cienka to wystarczy papierowy ręcznik. Jeśli jest gruba i daje się łatwo usuwać to używam starej karty bankowej jako szpachelki do zgarniania. Jeśli jest gruba i miejscami mocniej przylega to używam stalowych wiórków do mycia garnków. Te wiórki mają tę zaletę, że są tępe i nie szlifują powierzchni. Wiórki służą głównie jako specyficzna gąbka, która wchłania rozpuszczoną politurę. Czasami konieczne jest kilkakrotne przejechanie powierzchni wiórkami, a czasami raz wystarczy, to zależy od grubości warstwy politury. Gdy widzę, że warstwa politury już została usunięta, to doczyszczam powierzchnię za pomocą ręczników papierowych (papier toaletowy jest także bardzo dobry) zwilżonych w DMF. Kończę czyszczenie danego elementu, gdy po przeciągnięciu takim zwilżonym papierem nie ma już na nim widocznej mazi politurowej. Zwykle przemywam jeszcze powierzchnię papierem zwilżonym spirytusem, jest to wygodny sposób zakończenia procesu mycia: usuwane jest wszystko, co zostało na powierzchni, a nie są wyciągane kolejne porcje politury z drewna do czego DMF ma silną tendencję (i można mieć wrażenie, że nie będzie końca tego mycia). DMF-u używam także do mycia mosiężnych elementów (np. okuć meblowych), które często były werniksowane.

Na zdjęciach element krzesła po wykonaniu uzupełnień i po umyciu DMF-em. Rozpuszczona barwiona politura zabarwiła uzupełnienia. Jak widać nie udało mi się dobrze dopasować usłojenia wstawek, liczyłem się z tym ryzykiem, trudno było rozpoznać przebieg usłojenia pod tym wykończeniem. Nie było to jednak zbyt wielkim problemem ponieważ, w związku z charakterem mebla, i tak należało go wykończyć półkryjącą barwioną politurą.

Spirytus

Mycie spirytusem to z pewnością najłagodniejsza (tak dla obiektu jak i dla myjącego) forma czyszczenia z ingerencją w powierzchnię wykończeniową. Także w tym przypadku konieczne jest najpierw mycie wodne. Rzecz w tym, że mycie spirytusem, stosowalne tylko w przypadku wykończenia szelakowego (czy też innego werniksu na bazie spirytusowej), polega na rozmiękczeniu istniejącej powłoki i wyrównaniu jej na powierzchni drewna. Jeżeli nie usuniemy najpierw brudu (i ewentualnych śladów kleju) to w najlepszym razie brud ten rozprowadzimy po powierzchni, a w najgorszym, nie uda się w ogóle usunąć go. Czasami po myciu wodnym, szczególnie jeśli powłoka wykończeniowa była słaba, okazuje się, że odspaja się ona od powierzchni. W takim przypadku przecieram powierzchnię papierem ściernym o ziarnistości rzędu 240 by usunąć wszystko, co nie jest zespolone z drewnem. Nie szlifuję powierzchni, a jedynie "zmiatam" to, co na niej ledwo się trzyma.  Spirytusu używam w sposób analogiczny do DMF. Spirytus rozprowadzam dosyć obficie, odczekuję chwilę i wiórkami stalowymi do garnków lekko jakby poleruję powierzchnię. Moim celem jest zebranie nadmiaru politury z jednych miejsc i przeniesienie jej w miejsca, gdzie jej nie ma. Przy tej pracy postępuję podobnie, jak przy politurowaniu. Cały czas sprawdzam, co się dzieje na powierzchni i szczególnie zależy mi na równomiernym rozprowadzeniu politury. Efektem finalnym powinien być stan, jaki się uzyskuje po wstępnym gruntowaniu powierzchni w trakcie politurowania. Oczywiście, jeśli na powierzchni pozostało bardzo mało politury to będzie to wstępny etap gruntowania. Tak naprawdę to wolę taką sytuację, gdy starej politury jest mało. Jeżeli stara warstwa politury jest gruba to dosyć szybko uzyskuje się na powierzchni szelakową breję, usuwam ją jak najszybciej stalową wełną.

Gronal

płyn do mycia mechanizmów zegarowych. Bardzo skutecznie usuwa zabrudzenia. Mycie jest w formie kąpieli. Standardowo płyn ten jest przeznaczony dla małych mechanizmów (zegarki) do mycia w specjalistycznym urządzeniu. Takie urządzenie jest odpowiednikiem pralki (nawet ma wirowanie!), powoduje ruch płynu wokół czyszczonych elementów. Ja zajmuję się dużymi mechanizmami i użycie tej maszyny nie wchodzi w grę. Analogiczną funkcję może spełniać myjka ultradźwiękowa, ale to mi się nie sprawdziło. Może źle trafiłem, jedna po drugiej popsuły się. Właściwie z innych powodów (odpowietrzanie mas odlewowych) kupiłem stary protetyczny stolik wibracyjny i to mi bardzo dobrze służy.

Kąpiel gronalowa jest na bazie wody i zawiera w sobie między innymi amoniak. Woda i amoniak nie są przyjaciółmi elementów mechanizmu zegarowego. Woda zagraża korozją elementom stalowym, a amoniak przebarwieniami elementom mosiężnym. Szczęśliwie czas kąpieli w Gronalu to kilka minut (a często i minuta wystarczy), co ogranicza złe oddziaływania.

Po kąpieli w Gronalu przeprowadzam płukanie pod silnym strumieniem wody i następnie suszę sprężonym powietrzem.

Gronal jest też przydatny do mycia innych niż zegarowe elementów mosiężnych.

Kwas szczawiowy

w postaci roztworu nasyconego jest bezpiecznym środkiem do mycia obiektów ze stopów miedzi. Nie atakuje metalu, a jedynie tlenki miedzi. Ja stosuję głównie kąpiel, ale można też poprzez przecieranie. Ważne jest by na wstępie odtłuścić przedmiot.

2005               2023

©Copyright Zbigniew Roman, kontakt